Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PDX z miasta Gorzów Wielkopolski. Mam przejechane 12294.62 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 20.24 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. Opencaching PL - Statystyka dla PDX
symbole na metkachStatystyki zbiorcze na stronę


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PDX.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:892.27 km (w terenie 115.50 km; 12.94%)
Czas w ruchu:39:15
Średnia prędkość:22.73 km/h
Maksymalna prędkość:58.54 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:74.36 km i 3h 16m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
81.23 km 1.00 km teren
03:36 h 22.56 km/h:
Maks. pr.:48.87 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jezioro Karskie Wielkie

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · dodano: 30.07.2012 | Komentarze 0

Wycieczka do Kinic - wsi, która znajduje się przy brzegu jeziora Karskie Wielkie. Odwiedziłem to jezioro już raz, ale od strony Karska, więc teraz sprawdziłem drugi brzeg. Poza tym bardzo chciało mi się pośmigać starą trójką.
Pogoda - nareszcie ulga od upałów. Prognozy na internecie wykluczały deszcze, ale niestety dziś akurat kłamały... zmokłem.
Na początek trudno było się przedrzeć przez most staromiejski. Sporo ludu na drodze i chodnikach, bo były jakieś ćwiczenia ratowników wodnych, podczas których zrobili pożar na statku i go ugasili. Jakoś się przedarłem i skierowałem się w kierunku celu.
Chmurzyło się solidnie... aż trochę popadało na starej krajówce. Nie była to jakaś pompa, ale umiarkowany deszczyk wkurzający. Potem jednak wypogodziło się i zobaczyłem tęczę.
Tęcza nad drzewami © PDX

I kręcę dalej... już w słońcu. Przy okazji wypróbowałem nowy uchwyt z wodoodpornym futerałem do telefonu - jest git. Przejeżdżam przez Nowogródek, mijam Karlin i docieram do Kinic. Tuż przy wjeździe do wioski już widać jezioro. Brzeg niestety mocno zalany, pełny błota. Przy brzegu jeziora kilka łódek.
Jezioro Karskie Wielkie © PDX

Dalej wjeżdżam w las, droga brukowana... Okropnie się jechało, żadnego pobocza z drogi terenowej, nieźle mnie wytrzęsło... i tak przez dość spory kawałek.
W końcu znalazłem skrzyżowanie z ładniutkim, nowiutkim asfalcie z małą ilością dziur. Ale ulga...
Potem już wbijam na szosę Gorzów - Barlinek i kontynuuję drogę powrotną. Deszcze jednak nie odpuściły. W Łubiance zaczął się słaby deszcz, który szybko przerodził się w solidną pompę... zmarzłem i zmokłem, przestało na chwilę padać, jeszcze trochę lekko popadało w Kłodawie, ale szybko przestało.

Dane wyjazdu:
81.18 km 11.00 km teren
03:30 h 23.19 km/h:
Maks. pr.:41.89 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ujście Warty

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 1

Dziś odwiedziłem park narodowy ''Ujście Warty''. Znam już trochę ten park, ale wcześniej odwiedziłem wyłącznie jego obrzeża. Przez park prowadzi ścieżka przyrodnicza dla rowerów, gdzie znajdują się też wieże widokowe - to mnie zainteresowało.
Upalnie, ale aż tak źle to nie było. Trochę pędu powietrza i przewiewne ciuchy - to pozwoliło mi jakoś przetrwać.
Najpierw standardowy dojazd do Świerkocina. Potem asfaltem przez Pyrzany i Białczyk do skrzyżowania z drogą Witnica-prom. Skręcam w lewo, a potem odbijam w teren by odwiedzić park. Widoki to tylko same pola, więc nic bardzo ciekawego. Wkrótce dojeżdżam do szukanej ścieżki przyrodniczej. Ogólnie ma ona 30 km, ale nie miałem ochoty pokonywać jej całej, głównie chciałem odwiedzić 2 wieże widokowe.
Park narodowy ''Ujście Warty'' © PDX

Po drodze różne przystanki - tablice, które opisują faunę i florę parku. Ogólnie na tej ścieżce jest 20 przystanków, ja odwiedziłem 5 + 3 na innej ścieżce.
Na 2 kółkach przez Polder Północny - przystanek nr 1 © PDX

Drugi przystanek bardzo blisko, niestety cały zasyfiony, ale czytelny.
Na 2 kółkach przez Polder Północny - przystanek nr 2 © PDX

Jadę polną drogą obok jakiejś rzeczki, jedzie się dość przyjemnie, widzę też jakąś opuszczoną koparkę.
Park narodowy ''Ujście Warty'' © PDX

Dojeżdżam do pierwszej wieży widokowej. Nie jest jakaś bardzo wysoka. Przy niej jakiś śmietnik i ławeczka. Wspiąłem się.
Ujście Warty - wieża widokowa © PDX

Widok z wieży widokowej - Ujście Warty © PDX

Z wieży bardzo ładny widok na drogę, którą przyjechałem i rzekę obok niej.
Ujście Warty - widok z wieży widokowej © PDX

Zszedłem z wieży i ruszam dalej. Park bardzo mi przypomina rezerwat ''Santockie Zakole'', ale jest dużo większy.
Ujście Warty - mokradła © PDX

Kolejny przystanek to opis wierzby.
Na 2 kółkach przez Polder Północny - przystanek nr 3 © PDX

Następnie tablica o derkaczu. Jechałem kiedyś szlakiem derkacza z Kłopotowa do Słońska.
Na 2 kółkach przez Polder Północny - przystanek nr 4 © PDX

Później tablica o długodziobych i długonogich ptakach.
Na 2 kółkach przez Polder Północny - przystanek nr 5 © PDX

Znajduję kolejną wieżę widokową. Tym razem ciekawsza, wyższa. Ma dwa piętra. Obok wieży spory parking i wiata.
Ujście Warty - wieża widokowa © PDX

Przy parkingu znajduję też opis ścieżki pieszej ''Olszynki''.
Opis ścieżki ''Olszynki'' - Ujście Warty © PDX

Ujście warty - wieża widokowa © PDX

Ujście Warty - parking (widok z wieży) © PDX

Ujście Warty - widok z wieży widokowej © PDX

Ujście Warty - widok z wieży widokowej © PDX

Ujście warty - krzyżówka dróg © PDX

Opuszczam ścieżkę przyrodniczą i jadę w kierunku Kamienia Małego. Ostro się zachmurzyło, było słychać grzmoty i zrobiło się duszno, ale burza mnie ominęła.
Droga do Kamienia Małego jest częścią ścieżki przyrodniczej ''Olszynki'' Ogólnie jest to ścieżka dla pieszych, ale jej część można zwiedzić korzystając z pojazdu.
Tu też znajdują się przystanki informacyjne.
Olszynki - przystanek nr 1 © PDX

Olszynki - przystanek nr 2 © PDX

Olszynki - przystanek nr 3 © PDX

Dalsza część trasy wiedzie drewnianą kładką ze względu na podmokły teren. Mogą z niej korzystać tylko piesi.
Ujście Warty - drewniana kładka © PDX

Ujście Warty - drewniana kładka © PDX

Na tym się kończy przeprawa przez park narodowy. Widzę zabudowania Kamienia Małego, potem wbijam na ścieżkę rowerową i wracam do domu. Przez upał traciłem więcej mocy, niż zwykle, ale jakoś dotarłem do bazy.


Dane wyjazdu:
79.43 km 6.00 km teren
03:34 h 22.27 km/h:
Maks. pr.:58.54 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pałac w Gliśnie

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 1

Dziś postanowiłem odwiedzić pałac w Gliśnie pod Lubniewicami. Już kiedyś odwiedziłem ten pałac (dokładnie rok temu), ale tylko z przodu, a czytałem, że za pałacem znajduje się romantyczna ruina. Poza tym chciałem zakończyć grę terenową ze szlakami, odwiedzając przy okazji osiedle Świerczów.
Dojazd do Lubniewic standardowy. Wspinam się na spory podjazd, bardzo długi. Obawiałem się, że nie znajdę tego osiedla. Jednak znalazłem drogowskaz prowadzący tam. Bez problemu znalezione tablice ze szlakami. Poczytałem legendę, przejrzałem mapę i odrysowałem hologramy.
Os. Świerczów - mapa © PDX

Legenda o ukrytych skarbach - os. Świerczów © PDX

Szczególnie zaciekawiła mnie jakaś stara fabryka.
Stara fabryka - os. Świerczów, Lubniewice © PDX

Opuściłem Świerczów i wróciłem na szosę. Kawałek jazdy pod górę i już Glisno. Skręciłem w kierunku centrum wioski. Rozglądałem się za tablicami z grą terenową, ale żadnej nie zauważyłem. No to odwiedziłem pałacyk. Ładny i zadbany.
Pałac w Gliśnie © PDX

Pałac w Gliśnie © PDX

Przy pałacu różne ozdoby, np. rzeźby.
Rzeźba przy pałacu w Gliśnie © PDX

Okrążyłem pałacyk, widząc spore pole ze sztucznej trawy. Pewnie odbywają się tu co jakiś czas festyny. Widzę z daleka szukane ruiny. Jadę w kierunku nich, jednak łatwo nie było, bo przez pola nie było nawet najcieńszej drogi polnej. Przeprawa rowerem przez to pole trochę trudna, do tego sporo błota. Kawałek dalej wolałem się już przejść pieszo, rower zostawiłem na polu i podążyłem w kierunku ruiny. Robi wrażenie.
Romantyczna ruina w Gliśnie © PDX

Romantyczna ruina w Gliśnie © PDX

Romantyczna ruina w Gliśnie - wnętrze © PDX

Od strony ruiny pałac jest dużo bardziej widoczny. Z drugiej strony zakrywają go trochę drzewa liściaste.
Pałac w Gliśnie © PDX

Skończyłem zwiedzanie, no to postarałem się znaleźć te tablice. Widziałem drogowskazy szlaków, ale tablic niestety nie. Sprawdziłem większość ważniejszych dróg w Gliśnie, ale nie udało się. A wcześniejsze tablice były ukryte w oczywistych miejscach. No trudno, może znajdę innym razem.
Do Lubniewic wróciłem się inną drogą, też asfaltową. Na tej drodze ustaliłem rekord prędkości w zeszłym roku - 53,5 km/h. Być może też tutaj uda się pobić tegoroczny rekord? Tak. Wyciągnąłem 58,54 km/h. Tak blisko do pełnej soczystej sześćdziesiątki...
Dojechałem do Lubniewic (ul.Harcerska). Dalszy powrót już standardowy.


Dane wyjazdu:
71.51 km 7.00 km teren
03:01 h 23.70 km/h:
Maks. pr.:40.40 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Uzupełnienie gminy Krzeszyce

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 0

Tak sobie przeglądałem wikipedię i zauważyłem, że byłem w prawie wszystkich miejscowościach w gminie Krzeszyce. Do zaliczenia gminy pozostały tylko 3 - Piskorzno, Czartów i Jeziorki. Więc wybrałem się w te tereny.
Pogoda bardzo ładna, słonecznie, ciepło i sucho.
Dojeżdżam do Krzeszyc tradycyjnie przez Bogdaniec i Nowiny. Skręcam w ulicę Nadrzeczną. Bardzo ładne widoki, tuż obok polnej drogi płynie rzeka Postomia. Niestety podczas jazdy w terenie odpadł mi uchwyt do telefonu, który służył mi do nawigacji. Kilka dni wcześniej, uchwyt odpadł podczas stawiania roweru do góry kołami (podczas naprawy), więc został sklejony klejem kropelką. Niestety uchwyt nie trzymał się bardzo dobrze, wertepy były silniejsze... Musiałem trzymać telefon w ręce podczas nawigowania się.
Droga polna i rzeka Postomia © PDX

Dalej zahaczam o Piskorzno, nic tam ciekawego, ale kolejna wiocha do kolekcji. Dalej Czartów - też nie było tam nic godnego uwagi.
Wjeżdżam na szosę nr 22. Sporo ssaków leśnych i sprzedawców grzybów. Tuż przed skrzyżowaniem z drogą Kołczyn-Sulęcin zauważam grób nieznanego żołnierza polskiego, który zginął podczas II wojny światowej. Nie spodziewałem się, że znajdę takie coś tuż obok ruchliwej szosy.
Grób nieznanego żołnierza polskiego © PDX

Zjeżdżam na chwilę z szosy, żeby sprawdzić Jeziorki. Jest to wioska bardzo biedna, kilka ubogich domów z drewna. Myślałem, że będzie tam jakieś jeziorko, bo przecież sama nazwa wskazuje, ale nie było. Wróciłem na szosę. I cała gmina zaliczona :)
Dalej skręcam na Rudnicę i standardowy powrót do domu.


Dane wyjazdu:
65.64 km 0.00 km teren
02:43 h 24.16 km/h:
Maks. pr.:43.07 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rejs przez Wartę - okolice Witnicy

Piątek, 20 lipca 2012 · dodano: 20.07.2012 | Komentarze 2

Pogoda nareszcie się poprawiła. Dużo słońca, zero deszczu i odpowiednia temperatura. Nareszcie mogłem zrobić trasę bez obawy o zmoknięcie.
Postanowiłem skorzystać z promu ''Lubusz'' w Kłopotowie i przy okazji zwiedzić tereny na południe od Witnicy. Jeszcze nigdy nie korzystałem z żadnego w promu podczas wycieczek rowerowych, więc postanowiłem zobaczyć, jak to jest. Niby dawniej na odcinku od Kostrzyna do Gorzowa kursowało aż 18 promów, a obecnie pozostały tylko 2 - Kłopotowo i Santok. Trzeba więc korzystać z nich, póki jeszcze są.
Dojazd przez Bogdaniec, Nowiny, potem drogą asfaltową obok pól i Warty. Trochę wmordęwiatru, ale mocy miałem dużo, więc dałem mu radę.
Warta w Okszy © PDX

Gdy dojeżdżałem do Kłopotowa, prom akurat dopływał do brzegu. No to wsiadłem na pokład. Oprócz mnie były też 2 samochody, jeden z Polakami, drugi z Niemcami. Przeprawa promowa kosztowała mnie złotówkę. Dużo lepsze wrażenia od zwykłego przejeżdżania mostem. Prom płynął wolno, ale krótko, bo do pokonania miał niewielki odcinek. Posiedziałem trochę i porobiłem fotki.
Prom ''Lubusz'' © PDX

Warta - widok z promu ''Lubusz'' © PDX

Prom ''Lubusz'' © PDX

Prom ''Lubusz'' - kotwica © PDX

Ogólnie przeprawa zajęła trochę mniej czasu niż myślałem. Pojawiłem się na drugim brzegu Warty, blisko parku narodowego ''Ujście Warty''.
Dojechałem do stacji pomp.
Stacja pomp - witnica © PDX

Stacja pomp - Witnica © PDX

Przy stacji pomp kilka tablic informacyjnych. Tu akurat jest granica parku narodowego.
Park Narodowy ''Ujście Warty'' - Polder Północny © PDX

Dostrzegłem też dokładną mapkę gminy Witnica, gdzie pokazane są szlaki piesze i rowerowe.
Mapa gminy Witnica © PDX

Park narodowy ''Ujście Warty'' - tablica © PDX

Znajduję też drogowskaz do ścieżki przyrodniczej - Na dwóch kółkach przez Polder Północny. Z internetu wynika, że to bardzo ciekawy szlak dla rowerzystów z wieloma wiatami, tablicami, są nawet jakieś wieże widokowe. Być może skorzystam z tej ścieżki przyrodniczej.
Park narodowy ''Ujście Warty'' - do ścieżki przyrodniczej © PDX

Docieram do Witnicy. Jadę przez miasteczko, zainteresowało mnie graffiti pod obwodnicą miasta. Starannie wykonane, bardzo ładne.
Graffiti w Witnicy © PDX

Graffiti w Witnicy © PDX

Przedzieram się przez centrum, po czym wjeżdżam na ścieżkę rowerową. Powrót podobny do dojazdu.
Sorki za dziwny początek śladu GPS, ale coś dziwnie telefon łapał sygnał na początku. Na szczęście po chwili sygnał powrócił do normalności.


Dane wyjazdu:
55.04 km 15.00 km teren
02:28 h 22.31 km/h:
Maks. pr.:44.76 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jezioro Marwicko

Wtorek, 17 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 1

Lajtowa przejażdżka nad jezioro Marwicko, które znajduje się w lesie między Wysoką, a Ściechowem.
Pogoda bardzo zmienna, przelotne deszcze, jednak były one dość krótkie i niezbyt silne. Więc się przygotowałem i wziąłem kurtkę przeciwdeszczową. Mieściła się w takiej małej, dołączonej do zestawu torbie, którą można było przypiąć do pleców. Ciekawe rozwiązanie. Jednak po wyciągnięciu schowanie jej z powrotem nie jest bardzo łatwe.
Deszcz już mnie złapał przy wyjeździe z Gorzowa. No to wyciągam kurtkę. Okazało się, że deszcz był bardzo słaby i odpuścił tuż przed Baczyną. Niepotrzebnie wyciągałem tego ciucha. Na razie kurtki nie chowałem, bo widać było ciągle jakieś ciemne chmury...
Standardowo szosą do Wysokiej i potem boczną drogą na Myślibórz. Odbijam w las, dość dobrej jakości nieutwardzona droga.
Pojawiłem się przy brzegu jeziora. Ludu dużo nie było, bo było trochę chłodno. Kilka osób jeździło na różnych maszynach wodnych. Ja usiadłem na ławeczce, schowałem kurtkę, chwilę odpocząłem i zrobiłem sobie spacer po plaży, by zrobić kilka fotek. Jezioro to jest dość spore w porównaniu do innych jezior w pobliżu Gorzowa.
Jezioro Marwicko © PDX

Jezioro Marwicko © PDX

Jezioro Marwicko © PDX

Na plaży znajduje się siatka do piłki plażowej
Jezioro Marwicko - plaża © PDX

Poza tym kilka ławeczek i jakaś knajpa.
Rok temu kręciłem wokół tego jeziora we wrześniu, 2 tygodnie po potężnej nawałnicy. Tutejsze lasy były ostro zalane i sporo patyków pokryło drogę. Te patyki wchodziły pod rower i zepsuły mi wtedy przerzutkę. Trzeba było iść do serwisu. Musiałem też się przedzierać przez wodę do kolan, tak zalana była leśna droga. Takie przygody mnie właśnie spotkały w zeszłym roku.
Wracam z powrotem do Wysokiej, sporo ciemnych chmur się pojawiło. I znowu lunęło. Tym razem trochę dłuższy i mocniejszy deszcz. Postanowiłem wrócić trochę inną drogą. Na początku trochę zabłądziłem, ale się zorientowałem. Wbiłem na niebieski szlak rowerowy i przez lasy i pola dojechałem do Marwic. Deszcz już odpuścił do końca wycieczki.
Za Marwicami wspiąłem się na mostek nad S3. Dostrzegłem dość wyraźną tęczę.
Droga ekspresowa S3 i tęcza © PDX

Dojechałem do Santocka. Stamtąd już prosto do Gorzowa. Jechałem wzdłuż jednej z moich ulubionych gorzowskich ulic - ul. Mironicka. Asfalt, pola, bez żadnych zabudowań. Spokojna ulica.
Dojeżdżam do skrzyżowania z Szczecińską i dalszy powrót już standardowy.


Dane wyjazdu:
60.70 km 1.00 km teren
02:38 h 23.05 km/h:
Maks. pr.:45.92 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Barlinek, Waldschenke i pech

Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 4

W ostatnich kliku dniach pogoda była badziewna, burze, ulewy i wiatry. Dziś też padało, ale po południu rozpogodziło się i nie było widać żadnych groźnych chmur. Moim celem było Waldschenke - pozostałości po słynnej restauracji leśnej koło Barlinika, tam też ukryta jest skrzynka.
Podczas ostatniej wycieczki prawie złapałem kapcia, dziś przed wyjazdem zauważyłem gwoździa wbitego w oponę, na szczęście w wystający element z dala od dętki. Czy to jakieś ostrzeżenie? Okazało się, że tak, ale o tym napiszę później...
Do Barlinka dojechałem szosą, przez Kłodawę, Łubiankę i Moczkowo. Blisko centrum miasta znajduje się jezioro Barlineckie.
Jezioro Barlineckie © PDX

Potem jadę szlakiem rowerowym tuż obok starych murów miejskich.
Mury miejskie - barlinek © PDX

Jadę w kierunku Krzynki ścieżką rowerową, która później odbija w las. A tam zaskoczenie - ścieżka rowerowa jest w lepszym stanie niż jezdnia. A to zdarza się naprawdę rzadko. Ścieżka z asfaltu, a jezdnia z bruku. Niestety na ścieżce było bardzo mokro.
Waldschenke znajduję bardzo łatwo, tuż przy ścieżce rowerowej. Przy ruinach znajduje się tablica informacyjna.
Waldschenke - tablica informacyjna © PDX

Ruiny Waldschenke © PDX

Oprócz fragmentów ścian dostrzegłem też inne elementy, np. kawałek podłogi z kafelków.
Ruiny Waldschenke © PDX

Dostrzegłem też jakieś okienko z kratami i kawałek schodów.
Ruiny Waldschenke © PDX

Obejrzałem pozostałości gospody i ruszyłem w poszukiwaniu skarbu. Szukane drzewo było charakterystyczne i dostrzegłem je z daleka. Poszło łatwo.
Wracam tą samą drogą. W Barlinku ciekawy pałacyk na wzgórzu.
Pałacyk w Barlinku © PDX

Barlinek - głazy historyczne © PDX

Pod Moczkowem postój, a za Łubianką, tuż przy granicy województw niemiła niespodzianka. Jakiś gwóźdź wbił się w oponę i od razu usłyszałem syczenie - powietrze szybko uciekało. Kapeć. Wyciągnąłem gwoździa. Niedawno kupiłem jakiś spray do naprawy dętek. Postanowiłem go wypróbować. Dokładnie podłączyłem przez adapter do wentyla wężyk od spraya i zacząłem pompować. I szło gładko, dętka coraz bardziej się napełniała. Lecz niestety wszystko (spray wprowadzał pianę) wylatywało przez dziurę...
Pewnie dziura była za duża, bo spray niby łata dziurki do 3 mm. A zapasowej dętki niestety nie miałem...
No to dzwonię do ojca, rower do samochodu i jedziemy. A tu kolejny pech... auto nagle zgasło przed Kłodawą... Jednak po dłuższym czasie auto ruszyło. I znowu zgasło, tym razem na rondzie w Gorzowie. Ojciec więc zadzwonił do znajomego, który później przyjechał i ciągnął zepsuty samochód linką do warsztatu.
Oby taka sytuacja się nie powtórzyła, podwójny pech :)

Dane wyjazdu:
81.30 km 5.00 km teren
03:31 h 23.12 km/h:
Maks. pr.:38.69 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Zielątkowo i ulewa

Środa, 11 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 3

Dziś odwiedziłem tereny na wschód od Gorzowa - gmina Drezdenko. Postanowiłem sprawdzić, czy jest coś ciekawego w miejscowości Zielątkowo, w której jeszcze nie byłem.
Pogoda początkowo bardzo przyjemna, orzeźwiające powietrze, idealna temperatura i słońce. Ulga od upałów, które ostatnio były.
Najpierw do Santoka, potem przez most i odbijam na wschód. Początkowo bocznymi asfaltowymi drogami, lecz później szosą.
Dojeżdżam do Goszczanowa. Tam zauważyłem coś nowego - ładnie wykonany pomnik Jana Marii Vianney, patrona tutejszego kościoła.
Pomnik patrona kościoła w Goszczanowie © PDX

Przy krzyżówce z drogą na Strzelce zauważam z boku jakieś ruiny domów. Być może była tu jakaś wioska w przeszłości. Nie wiem czemu, ale zainteresowały mnie te skromne ruiny.
Ruiny domów - okolice Goszczanowca © PDX

Ruiny domów - okolice Goszczanowca © PDX

Ruiny domów - okolice Goszczanowca © PDX

Po jakimś czasie dojeżdżam do szukanej wioski. Nie było tam nic godnego uwagi, tylko krzyż jakoś fajnie ozdobiony.
Zielątkowo - krzyż © PDX

Nie było żadnych kościołów, cmentarzy, czy innych zabytków do focenia, więc porobiłem fotki wiejskim krajobrazom.
Zielątkowo - krajobraz © PDX

Zielątkowo - krajobraz © PDX

Droga powrotna taka sama. Lecz niestety zaczęło się ostro chmurzyć i zrobiło się duszno. W Goszczanowie zaczęło kropić, po czym ostro lunęło. Odwiedziłem tam przy okazji Staw Goszczanowski.
Staw Goszczanowski © PDX

Wbiłem na fajną ścieżkę leśną wokół jeziora. Jednak zauważyłem, że oddalam się mocno od szosy, więc musiałem się wrócić.
Dalej ostro leje, na szczęście w Jastrzębniku znalazłem zadaszony przystanek. Zjadłem batona musli, trochę poczekałem, lecz deszcz wcale nie chciał słabnąć. No to jadę dalej.
Było mi niesamowicie zimno. Przypomniała mi się jednak sztuczka Bear'a Gryllsa ze ''Szkoły przetrwania'' - wymachiwanie rękoma, by pracą mięśni ogrzać się. No i faktycznie było mi cieplej.
W Lipkach Wielkich było już widać z daleka przejaśnienia, więc deszcz powinien za chwilę przestać padać. No i w Ludzisławicach przestało. Widziałem z daleka tęczę, lecz była ona niewyraźna i raczej aparat nie złapałby jej.
Dalszy powrót do domu już suchy, standardową drogą. Pierwszy raz w tym roku solidnie zmokłem :D


Dane wyjazdu:
77.10 km 4.00 km teren
03:28 h 22.24 km/h:
Maks. pr.:40.77 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Nowa Ameryka

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 2

Ostatnio znalazłem w necie ciekawy artykuł o okolicy. Trochę nietypowa historyczna ciekawostka. W XVIII w. z rozkazu króla pruskiego Fryderyka II Wielkiego zmeliorowano i osuszono tereny zalewowe delty Warty. Na tym obszarze założono sporo wiosek. Nadano im dość nietypowe, amerykańskie nazwy. Dlaczego? Niepisany przekaz mówi, że gdy do króla Fryderyka II Wielkiego zgłosiła się delegacja chłopów z prośbą o zezwolenie na emigrację do Ameryki, ten odmówił, odpowiadając: "Ja wam Nową Amerykę i wolność dam nad Wartą". Każdy kolonista otrzymywał bezpłatnie wiele dóbr. Po wojnie wiele miejscowości zniknęło, a reszcie wiosek zmieniono nazwy na polskie.
Wycieczka rozpoczęta wmordęwiatrem. Najpierw na zachód, później odbijam na Nowiny i Świerkocin, po czym skręcam w kierunku Kłopotowa. Bardzo przyjemna asfaltowa droga na niewielkim wale. Do tego ładne widoki. W Boguszyńcu widać tylko pola, ale dalej można już zobaczyć z bliska Wartę.
Przypomniałem sobie, że w Okszy jest tablica o tej całej ''Nowej Ameryce''. Jednak nic nie było napisane o historii, więc kiedyś nie wiedziałem, o co tu chodzi.
Drogowskaz w Okszy © PDX

Koło drogowskazu mapa okolicy, która pokazuje też obszar Nowej Ameryki. Są to głównie miejscowości w powiecie sulęcińskim i słubickim. Pod nazwami miejscowości widnieją też niemieckie, przedwojenne.
Oksza - mapa Nowej Ameryki © PDX

Dojeżdżam do Kłopotowa. Tam przeprawa promowa, którą już znam, ale nigdy z niej nie skorzystałem. Dzisiaj niestety nie mogłem, bo czynna do 15:30 a byłem tu o 18:00.
Przeprawa promowa w Kłopotowie © PDX

Dalej dojeżdżam do Budzigniewa. Ta miejscowość też miała nietypową nazwę - Hampshire. Tą nazwę ma też hrabstwo w Anglii.
Dalej Głuchowo z dość ładnym kościołem.
Kościół w Głuchowie © PDX

Dalej jadę w kierunku Krępin i odbijam na Marianki. W tej wiosce jeszcze nie byłem, zobaczę czy jest tu coś ciekawego. Droga dojazdowa trochę w złym stanie, gruntowa i porośnięta. Jednak nic ciekawego w tej miejscowości... Marianki miały kiedyś nazwę Maryland, tak jak stan w USA.
W Boguszyńcu postój i powrót do domu. Ogólnie wycieczka udana, tylko niestety zgubiłem pompkę przyczepioną do ramy. Zaginęła w zaroślach. Może znajdzie się następnym razem...


Dane wyjazdu:
78.18 km 25.00 km teren
03:39 h 21.42 km/h:
Maks. pr.:47.99 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Geocaching leśny - szlak dębów

Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 3

Wczoraj zapowiadano, że dziś będą burze, ale prognozy się szybko pozmieniały i pogoda była słoneczna. Gorąco, chociaż podczas wycieczki tydzień temu był większy upał.
Celem było znalezienie skrzynki geocache pod Barlinkiem - Szlak dębów.
Jadę przez Kłodawę, Łubiankę i na skrzyżowaniu skręcam w las. W lesie bardzo przyjemne, orzeźwiające powietrze. Zrobiło się też trochę mokro po lipcowych burzach nocnych.
Pierwszy etap polegał na odczytaniu słupka z liczbą i policzeniu współrzędnych kolejnego etapu. Przed wycieczką jednak znalazłem zeszłoroczne zdjęcie tego miejsca, w kadrze zmieścił się nawet słupek. Wszystko się zgadzało. Także ten etap miałem z głowy.
Przy szlaku dębów czasami można było znaleźć różne tablice.
Leśna bioróżnorodność © PDX

Poprowadziło mnie do drugiego etapu, trzeba było znaleźć informacje o budowie dzięcioła i podstawić je do wzoru matematycznego. Policzyłem i udałem się w kierunku finału. Etap finałowy był trochę dalej niż myślałem, bo aż pod Krzynką.
Musiałem przedrzeć się przez bezdroża leśne pełne pokrzyw, ale znalazłem szukane miejsce. Najpierw szukałem w złym pniu, myślałem, że kawałki drewna to maskowanie, ale kesza tam nie było. Szukany pień był dużo większy i łatwy do znalezienia. Wymieniłem brelok na portmonetkę i certyfikat trzeciego znalazcy.
Potem wracam się przez wioskę Okno, gdzie znajduje się płatne kąpielisko nad jeziorem Okunino.
Jezioro Okunino - kąpielisko © PDX

Dojeżdżam do Moczydła i jadę przez Markowe Błota. Tu bardzo mokro, sporo gigantycznych kałuż i komarów. Postanowiłem jeszcze raz spróbować znaleźć ukrytą tam skrzynkę. Ale znowu się nie udało. Myślę, że po prostu mapa była w złej skali do szukania, przez co łatwo się pogubiłem.
Wracam na szosę i prosto do domu.