Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PDX z miasta Gorzów Wielkopolski. Mam przejechane 12294.62 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 20.24 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. Opencaching PL - Statystyka dla PDX
symbole na metkachStatystyki zbiorcze na stronę


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PDX.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:754.20 km (w terenie 126.50 km; 16.77%)
Czas w ruchu:34:44
Średnia prędkość:21.71 km/h
Maksymalna prędkość:60.28 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:75.42 km i 3h 28m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
72.46 km 12.00 km teren
03:15 h 22.30 km/h:
Maks. pr.:40.77 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jezioro Wielkie

Wtorek, 28 sierpnia 2012 · dodano: 28.08.2012 | Komentarze 1

Patrząc na mapę internetową rzucało mi się w oczy jakieś jezioro koło Witnicy. Jest to jezioro Wielkie i jest nawet dość spore. Jeszcze tutaj nie byłem, więc odwiedziłem to miejsce.
Dojazd do Witnicy standardowy. Przed Witnicą zaczęło się chmurzyć i nawet zaczęło lekko padać. A w pogodzie niby dziś cały kraj miał być pogodny. Znowu mnie oszukali...
Chwilę potem zaczęło mocniej padać. Ale jadę dalej. Wyjeżdżam z miasteczka i znajduję całkiem przyzwoitą, leśną drogę. Przyjemnie się nią jechało, nawet podczas deszczu. Droga do jeziora jest prosta jak drut, trudno ją pomylić.
Przy drodze znajduję głaz poświęcony pamięci o tragedii smoleńskiej. Mieszkańcy gminy i nadleśnictwo posadzili tutaj 96 cisów - tyle bowiem osób zginęło w Smoleńsku.
Głaz przy drodze nad jezioro © PDX

Dalej znajduję betonowy zjazd prosto nad brzeg jeziora. Mimo deszczu, dość sporo osób było tu. Przy jeziorze małe kąpielisko.
Jezioro Wielkie © PDX

Jezioro Wielkie © PDX

Jezioro Wielkie © PDX

Trochę dalej zauważyłem kilka namiotów i przyczepę campingową. Nawet popularne to jezioro jest.
Wróciłem na drogę, którą przyjechałem. Za parkingiem zauważyłem coś, co mnie zaskoczyło. Wieża widokowa. Nawet wyższa niż te, które widziałem w parku narodowym ''Ujście Warty''. Lubię takie obiekty.
Wieża widokowa nad jeziorem Wielkim © PDX

Oczywiście się wspiąłem. Wieża ma dwa piętra.
Jezioro Wielkie - widok z wieży (1. piętro) © PDX

Widok z góry nawet niezły. Wyraźnie widać wielkość jeziora.
Jezioro Wielkie - widok z wieży (2. piętro) © PDX

Wnętrze wieży nad jeziorem Wielkim © PDX

Zszedłem z wieży i ruszyłem w drogę powrotną. Dalej lało. Potem przestało, ale i tak chwilę później znów lunęło. Podczas trasy sprawdziłem uchwyt na telefon z wodoodpornym futerałem. I komórka nie zamokła, faktycznie futerał ochronił urządzenie przed wodą.
W Gorzowie już na szczęście przestało padać. Mokrymi drogami wróciłem do domu.


Dane wyjazdu:
88.09 km 39.00 km teren
04:13 h 20.89 km/h:
Maks. pr.:44.76 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przytoczna i okolice

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 26.08.2012 | Komentarze 2

Wycieczka do Przytocznej. Znajduje się tu jezioro Przytoczno i kościół.
Pogoda ok, tylko było dość duszno.
Najpierw dojeżdżam do Skwierzyny. Tam wbijam na zielony szlak rowerowy, który prowadzi przez pola i lasy. Już kiedyś nim jechałem i przyjemnie mi się jechało wzdłuż niego.
Dojeżdżam do Krasnego Dłuska. Tu zaczyna się droga asfaltowa. Wioska umieszczona jest przy brzegu Warty.
Dalej podjazd i dojeżdżam do kolejnej wioski - Nowa Niedrzwica. Czytałem na pewnej stronie o zabytkach, że znajduje się tu dwór. Był łatwy do znalezienia, bo tuż przy drodze. Budynek jest nawet zadbany.
Dwór w Nowej Niedrzwicy © PDX

Kawałek dalej znajduję kościół.
Kościół w Nowej Niedrzwicy © PDX

Wyjeżdżam z wioski, i jadę gruntową drogą przez pola prosto do Przytocznej.
Jadę kawałek szosą, z boku widać jezioro Przytoczno. Przy jakimś zajeździe odbijam w bok, by zbliżyć się do jeziora. Drogę blokowało powalone drzewo, ale było łatwe do ominięcia.
Wokół jeziora biegnie ścieżka. Znajduje się tu też kąpielisko i kilka pomostów.
Jezioro Przytoczno © PDX

Z brzegu jeziora widać kościół. Przypomina mi się Goszczanowo, tam też z brzegu jeziora można dostrzec kościół.
Jezioro Przytoczno © PDX

Jezioro Przytoczno © PDX

Jezioro Przytoczno - pomost © PDX

Przy brzegu znajduje się też kilka ławeczek. Przy jednej z nich zrobiłem sobie postój i nabrałem energii.
Dalej jadę zobaczyć kościół z bliska. Nawet ładny.
Kościół w Przytocznej © PDX

Przy kościele głaz z symbolem polskiego papieża.
Głaz koło kościoła w Przytocznej © PDX

Przy kościele zauważyłem poniemiecki nagrobek. Widać, że zadbany.
Nagrobek w Przytocznej © PDX

Przy budynku koło kościoła zauważyłem przyczepione do ściany dwie płyty nagrobne.
Płyty nagrobne w Przytocznej © PDX

Ogólnie ciekawa miejscowość, fajnie się jechało ścieżką wokół jeziora.
Droga powrotna taka sama. Duchota w tym czasie ustąpiła, ale pojawił się inny utrudniacz - wmordęwiatr. I to nawet dość silny. Trudno było utrzymać dobre tempo, ale jakoś dotarłem do domu. Ogólnie podczas tej trasy przebyłem sporo kilometrów w terenie.


Dane wyjazdu:
54.75 km 7.00 km teren
02:34 h 21.33 km/h:
Maks. pr.:43.07 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Marzęcin i jezioro Grabino

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · dodano: 23.08.2012 | Komentarze 0

Dziś postanowiłem odwiedzić Marzęcin - wioskę w okolicy Mironic, która została spalona przez Rosjan w 1945 r. Bardzo lubię to miejsce, więc chętnie zajrzę tam jeszcze raz. Byłem tam już kilka razy, ale na blogu jeszcze nie zrobiłem żadnej fotorelacji z tego miejsca, więc czas na jej uzupełnienie, bo miejsce bardzo ciekawe.
Pogoda przyjemna, umiarkowana temperatura i zachmurzenie też.
Zaczynam od Kłodawy i tam odbijam na wschód w kierunku Mironic. Byłem tam już sporo razy, ale dopiero dzisiaj dostrzegłem ruiny kościoła. Nigdy wcześniej nie zwróciłem na nie uwagi. Budowla zachowała się w podobnym stanie jak restauracja Waldschenke koło Barlinka.
Ruiny kościoła w Mironicach © PDX

Wśród ruiny można dostrzec pewien podest z symbolem krzyża.
Ruiny kościoła w Mironicach © PDX

Wjeżdżam w las, w drogę brukowaną. Po drodze sporo reklam o jakimś ośrodku wędkarskim ''Azyl'', który znajduje się niedaleko drogi, którą właśnie jechałem. Na razie tam nie zaglądałem, ale być może sprawdzę to miejsce w przyszłości.
Dalej sporo jazdy przez las, po bruku, więc komfortowo nie było. Po pewnym czasie znajduję skrzyżowanie z małym drogowskazem na Marzęcin.
Skręcam do wioski widmo. Nie zachowały się żadne zabudowania. Historia i plan wioski znajduje się na tablicy umieszczonej przy drodze.
Marzęcin - tablica informacyjna © PDX

Plan wsi Marzęcin © PDX

Marzęcin - pomnik © PDX

W okolicy jest kilka białych drogowskazów prowadzących do różnych części wioski. Udaję się najpierw do ruin młyna.
Marzęcin - ruiny młyna © PDX

Tuż obok znajduje się źródło, zwane jako ''źródło Marii''.
Marzęcin - źródło Marii © PDX

Marzęcin - jezioro © PDX

Mieszkańcy Kłodawy umieścili tu pomnik poświęcony zmarłej w Marzęcinie dziewczynce.
Marzęcin - pomnik © PDX

Jednak najciekawszą częścią Marzęcina jest lapidarium. Jest umieszczone przy brzegu jeziora, musiałem przedrzeć się przez głębokie krzaki, aby tu dotrzeć. Większość nagrobków w kiepskim stanie.
Marzęcin - lapidarium © PDX

Marzęcin - lapidarium © PDX

Marzęcin - jeden z nagrobków © PDX

Marzęcin - jezioro przy lapidarium © PDX

Po zwiedzeniu byłej wioski wracam na drogę brukowaną i jadę w kierunku szosy. Przejeżdżam przez rezerwat przyrody ''Dębina''.
Rezerwat przyrody ''Dębina'' © PDX

Jeszcze postanowiłem odwiedzić jezioro Grabino. Z mapy gminy wynika, że znajduje się tu kąpielisko, ławki i miejsce na camping. Ja odwiedziłem kiedyś to jezioro, ale z ''dzikiej'' strony. Więc postanowiłem odwiedzić brzeg z kąpieliskiem.
Na początku podążałem za jakimś samochodem w głąb lasu, myśląc, że jedzie na to kąpielisko, ale też zaparkował koło dzikiego brzegu jeziora, więc się wróciłem.
Gdy wcześniej jechałem tą szosą, to zauważyłem, że czasem samochody skręcały w las przy takiej charakterystycznej tabliczce o parku krajobrazowym. Myśląc, że to droga do kąpieliska, też tam skręciłem.
No i dojechałem tam gdzie chciałem. Przy brzegu ławeczki, wiaty. Kąpielisko też było, ale było używane przez ludzi campingujących. Zauważyłem też tu spory parking. Jezioro ładne, czyste.
Jezioro Grabino © PDX

Jezioro Grabino © PDX

Po krótkim odpoczynku przy jeziorze wróciłem na szosę i dojechałem do Kłodawy. Postanowiłem wrócić przez Wojcieszyce. Na początku trochę zabłądziłem, ale szybko odnalazłem właściwą drogę. Z Wojcieszyc jadę polami prosto do Gorzowa. W Gorzowie korzystam z moich ulubionych ścieżek rowerowych, po czym docieram do domu.


Dane wyjazdu:
80.36 km 3.00 km teren
03:36 h 22.32 km/h:
Maks. pr.:45.21 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Barlinek - Błękitna Trasa Legend

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 21.08.2012 | Komentarze 3

Kolejna wycieczka do Barlinka, po kolejnego geocache. Jest związany z ''Błękitną Trasą Legend'' - szlakiem prowadzącym przez Barlinek. Skorzystałem z jego części.
Dojazd tradycyjny, jazda ciągle na północ aż do miasteczka. Ogólnie sposób znalezienia skrzynki podobny do tego przy szlaku dębów.
Skrzynka składała się z 3 etapów. Najpierw musiałem stanąć przy kotwicy i znaleźć pewną tablicę o jeziorze Barlineckim. Szybciutko ją znajduję. Musiałem wyliczyć współrzędne korzystając ze wzoru i danych liczbowych na tablicy. Wyliczone współrzędne poprowadziły mnie do kolejnego etapu.
Tym razem trochę trudniejsze liczenie, bo większe liczby. Ale szybko policzyłem i zdobyłem współrzędne ostatniego etapu.
Dojazd do miejsca ukrycia podobny jak do Waldschenke, tylko skręciłem w pewnym momencie w leśną drogę. Szlak prowadzi mnie do małego drewnianego mostku, w którym ukryty jest geocache.
Drewniany mostek - okolice Barlinka © PDX

Z mostku ładne widoczki.
Widok z mostku - okolice Barlinka © PDX

Widok z mostku - okolice Barlinka © PDX

Zaczynam szukać skrzynki. Nie było to łatwe. Mostek niby mały, ale zakamarków ma sporo. Szukam sporo czasu. Kilka osób kesza nie znalazło, ale to podobno przez jego trudność. Myślałem, że mi też się nie uda. Przy ostatnim podejściu udało mi się wymacać pojemnik. Ogólnie fajna zabawa z tym geocache. Zrobiłem wpis w logbooku, ale z podekscytowania zapomniałem wrzucić figurkę, którą ze sobą wziąłem. Zdobyłem też certyfikat trzeciego znalazcy.
Błękitna Trasa Legend - Barlinek © PDX

Wróciłem tą samą drogą. Bez problemów dotarłem do domu.


Dane wyjazdu:
101.62 km 6.00 km teren
04:32 h 22.42 km/h:
Maks. pr.:43.90 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 18.08.2012 | Komentarze 3

Nareszcie zdecydowałem się zrobić dłuższą, poważniejszą trasę i przekroczyć granicę 100 km pierwszy raz w tym roku (drugi raz w życiu). Celem był Fort Sarbinowo koło Kostrzyna. Miejsce na zdjęciach wygląda niesamowicie, więc postanowiłem je odwiedzić. Jest tu również ukryta skrzynka geocache. Fort wygrał też głosowanie w sondzie na blogu (pierwsza setka 2012). Wycieczka miała się odbyć trochę wcześniej, ale miejsce to jest blisko pola woodstockowego i podczas Woodstocku pewnie byłoby bardzo trudno dostać się do fortu.
Pogoda pozytywna, tylko lekki upał, ale nie męczący.
Dojazd drogą woj. 132. Prowadzi tędy rowerowy szlak królewski do Kostrzyna i dlatego przy drodze długa ścieżka rowerowa z kilkoma krótkimi przerwami. Jechało się po niej przyjemnie, duża jej część była asfaltowa.
Gdy docieram do Kostrzyna, to szybko odbijam w bok w pole woodstockowe. Teraz tak tam pusto, cicho, że nazwę to określeniem ''Pustock''. Większość śmieci posprzątano, zostało tylko trochę na parkingu. Jadę przez pola i szukam fortu.
Po pewnym czasie znajduję już pierwszy element fortyfikacji.
Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Poprzedni znalazcy skrzynki pisali coś o ochroniarzach pilnujących obiektu. Oni szukali akurat podczas Woodstocku. Ochroniarzy jednak żadnych nie widziałem. Pewnie pilnują tylko podczas festiwalu, gdy sporo ludzi kręci się w okolicy. Spotkałem tylko 2 turystów, ale oni już kończyli zwiedzanie i opuścili miejsce.
Rower schowałem do wnętrza fortu i głównym wejściem wszedłem do budowli. Rozglądałem się z latarką w ciszy i spokoju, podziwiając fort. Niesamowite miejsce.
Fort Sarbinowo - wnętrze © PDX

Fort Sarbinowo - wnętrze © PDX

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Fort Sarbinowo - wnętrze © PDX

Fort Sarbinowo - wnętrze © PDX

Szedłem ciemnym, dużym korytarzem, podążałem za wskazówkami niezbędnymi do znalezienia skrzynki. Szybko ją znalazłem. Nawet nie była zakopana, niepotrzebnie brałem łopatkę. Wpisałem się, wymiana fantów i ją schowałem, lekko zakopując.
Na jednej ze ścian fortu graffiti o polskiej policji...
Fort Sarbinowo © PDX

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Niektóre zniszczone korytarze niesamowicie wyglądają...
Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Zrobiłem sobie postój na murku przy głównym wejściu. Wziąłem ze sobą 3 batoniki musli, które bardzo się przydały na wycieczce.
Jeszcze pojechałem kawałek wokół fortu, cienką, zarośniętą ścieżką.
Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © PDX

Miejsce naprawdę niesamowite, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Szczegółowe zwiedzanie fortu może zająć dużo czasu, ale szybkie już zadowala. Zacząłem się wracać.
Jeszcze jeden postój koło Białcza, kolejne spożycie batonika i wlanie zapasowego picia do bidonu.
Trochę już mnie męczyła wycieczka, ale dałem radę. Setka mi trzasła tuż przed mostem żelaznym w Gorzowie. Ogólnie wyszło 101,62 km. Jednak to nie jest mój rekord. W zeszłym roku, gdy jeszcze nie byłem zarejestrowany na bikestats, zrobiłem 105,11 km. Co ciekawe, celem też był Kostrzyn, ale zwiedziłem co innego - ruiny Starego Miasta. Dzisiejsza wycieczka to moja druga najdłuższa, może jeszcze uda mi się pobić w tym roku rekord dystansu.


Dane wyjazdu:
85.29 km 21.00 km teren
04:02 h 21.15 km/h:
Maks. pr.:41.51 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Lipie Góry i Strzelce Krajeńskie

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 · dodano: 13.08.2012 | Komentarze 2

Wycieczka do Lipich Gór niedaleko Strzelec Krajeńskich. Jest tam pomnik gen. Karola Świerczewskiego i chciałem go zobaczyć. W Strzelcach pojawiła się też nowa skrzynka, więc zahaczyłem też o nią.
Pogoda ok, dobra temperatura i słonecznie.
Zaczynam od wspięcia się na spory podjazd do Wawrowa. Podczas zjeżdżania osiągam tu bardzo wysokie prędkości. Wspinaczka nie była łatwa, ale dałem radę. Ogólnie początek wycieczki pełen zjazdów i podjazdów, więc nie było nudno.
Wbiłem na szosę nr 22 i jadę w kierunku Różanek. Potem zaczyna się ścieżka rowerowa, z której korzystam. W Różankach odbijam w teren. Ogólnie sporo kilometrów w terenie dziś przejechałem, bo testowałem też kilka ścieżek leśnych, którymi nie jechałem wcześniej.
Potem Santoczno, brukiem na Wilanów, Wielisławice, potem asfaltem do Bronowic. Jadę polną kamienistą drogą prosto do celu - Lipie Góry. W wiosce kościół z dzwonem.
Kościół i dzwon w Lipich Górach © PDX

Jadę po głównej ulicy wioski, gdzie podobno znajduje się pomnik, ale go nie znajduję i zacząłem powoli opuszczać miejscowość. No to zmieniłem na chwilę kierunek, pojechałem w głąb wsi i znalazłem pomnik generała. Robi wrażenie.
Pomnik gen. Świerczewskiego - Lipie Góry © PDX

No to jadę dalej.
Krajobraz urozmaicały 3 wiatraki. Wiatraki to rzadkość w lubuskim, oprócz tych trzech nie widziałem żadnych podczas moich wycieczek.
Wiatraki w okolicy Lipich Gór © PDX

Po drodze mijam wioski Czyżewo i Strzelce Klasztorne. W Strzelcach jakiś ruch wahadłowy na odcinku drogi, to omijam go bocznymi drogami. I przez przypadek znalazłem ciekawą bramę. Zrobiła na mnie wrażenie, ciekawsza od tych w Myśliborzu. Jest to Brama Młyńska z XIV w.
Strzelce Krajeńskie - Brama Młyńska z XIV w. © PDX

Jadę przez miejscowość i po pewnym czasie odbijam w drogę, gdzie znajduje się szukana wieża ciśnień. Obecnie nie pełni swojej pierwotnej funkcji, jest teraz siedzibą Stowarzyszenia Miłośników Kultury Łemkowskiej. Obok wieży znalazłem małą skrzynkę geocache, wpisałem się i wziąłem certyfikat drugiego znalazcy. Myślałem, że będę pierwszy, ale ktoś mnie wyprzedził. Ogólnie certyfikatów tu dużo, bo aż dla 5 pierwszych znalazców.
Lemko Tower - Strzelce Krajeńskie © PDX

Dojeżdżam ścieżką rowerową do Sławna i znowu odbijam w las. Jadę jakimś szlakiem rowerowym. Jeden z odcinków gruntowej drogi bardzo fajny, bo z dwóch stron otoczony jeziorami.
Jezioro - okolice Sławna © PDX

Osobliwości rezerwatów © PDX

Szlak rowerowy doprowadza mnie do znajomej drogi Górki Noteckie-Płomykowo. Dojeżdżam do Płomykowa i stąd standardowy powrót do domu przez Santok. Szkoda, że dzień się skraca, niedługo trzeba będzie wyjeżdżać wcześniej.


Dane wyjazdu:
74.73 km 5.00 km teren
03:22 h 22.20 km/h:
Maks. pr.:60.28 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

60 km/h i dokończenie gry terenowej

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 09.08.2012 | Komentarze 0

Dziś nie miałem konkretnego pomysłu na ciekawą wycieczkę. Wybrałem się ponownie do Glisna, by znaleźć tablice i zakończyć tą grę terenową ze szlakami.
Chłodniej niż ostatnio, lekko poniżej 20 stopni, bardzo przyjemnie. Chłodny wiatr.
Dojazd do Lubniewic standardowy. Do Glisna jadę ulicą Harcerską. Wspinam się na potężny podjazd, co nie było łatwe... i po pewnym czasie dojeżdżam.
Okazało się, że te tablice umieszczone są w BARDZO oczywistym miejscu. Na skrzyżowaniu z drogą do pałacu, przy budynku koła gospodyń wiejskich. Jak to możliwe, że nie zobaczyłem tego ostatnio? Wystarczyło się rozejrzeć...
Oczywiście pierwsza tablica przedstawia mapę wioski.
Glisno - mapa © PDX

Obok ciekawa legenda o czarownicy, która bardzo mnie zainteresowała.
Szlak legend lubniewickich - Glisno © PDX

Szybko odrysowałem obrazki i ruszyłem w drogę powrotną. Mam już komplet rysunków z dwóch szlaków. Mogę je przesłać pocztą i wymienić na pamiątkowe certyfikaty. Umieszczą mnie też w internetowej księdze odkrywców. Bardzo ciekawe szlaki z legendami i mapami, dobrze oznaczone - polecam. Chyba najlepsze szlaki, z jakimi miałem do czynienia.
Teraz czas na zjazd do Lubniewic, na którym zawsze biłem swoje rekordy prędkości. Niedawno rozpędziłem się prawie do 60 km/h, więc teraz postarałem się pobić tą magiczną liczbę. Mocno depnąłem na pedały i coraz szybciej pędziłem. Nagle na liczniku pojawiła się ta cudowna liczba - 60. Dokładnie to było 60,28 km/h. Ogarnęła mnie niesamowita radość. Zadowolony dojechałem do Lubniewic. Wróciłem tą samą drogą.


Dane wyjazdu:
30.48 km 5.00 km teren
01:32 h 19.88 km/h:
Maks. pr.:41.51 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Budowle na szczytach santockich wzgórz

Wtorek, 7 sierpnia 2012 · dodano: 07.08.2012 | Komentarze 1

W październiku 2011r. na wzgórzu w Czechowie, gdzie znajdują się ruiny wiatraka, schowałem skrzynkę geocaching. Mały plastikowy pojemnik przy ruinie przez prawie 10 miesięcy trzymał się dobrze, przetrwał fale mrozów, upały, deszcze i silne wiatry. Ktoś mi jednak ostatnio zgłosił, że skrzynka potrzebuje serwisu, bo przemokła i podarł się worek ochronny. Mam tu bardzo blisko, więc odwiedziłem to ciekawe miejsce. Przyszykowałem nowy pojemnik i wziąłem go ze sobą w trasę.
Pogoda przyjemna, trochę się ochłodziło, ale do bardzo przyjemnego poziomu. Był też dość silny wiatr. Na początku miałem wiatr w plecy. Dzięki niemu udało mi się osiągnąć średnią 28 km/h. Niestety musiałem się z tą piękną liczbą szybko pożegnać, bo trzeba było się wspiąć na wzniesienie.
Bardzo stromy podjazd, musiałem prowadzić cały czas rower. Jesienią było tutaj pełno błota, ale teraz jest sucho i dojście do ruiny było trochę łatwiejsze.
Potem przeprawa przez jakieś pola i przez jakieś stare ogrodzenie elektryczne (pewnie działało, gdy wiatrak jeszcze prawidłowo funkcjonował). Rower zostawiłem w zaroślach.
Miejscówka naprawdę robi wrażenie, ciekawy widok na Wartę, Czechów i okolice. Bardzo fajne na tej wysokości czuć mocniejszy wiatr.
Czechów - ruiny wiatraka © PDX

Czechów - ruiny wiatraka - wnętrze © PDX

Czechów - widok ze wzgórza © PDX

Odnalazłem swoją skrzynkę, faktycznie była trochę w środku wilgotna, ale nie aż tak bardzo jak myślałem. Dziennik wpisów na szczęście nie zamókł. Dość sporo osób znalazło tego kesza, na internecie 14 wpisów, a w rzeczywistym logbooku aż 17. Aż trudno uwierzyć, że tylu ludzi zachęciłem do turystyki i odwiedzenia tego ciekawego miejsca. Sporo też w środku fantów, kilka moich początkowych wciąż tam jest. Przełożyłem zawartość do innego pojemnika, włożyłem do nowego worka i ukryłem skrzynkę.
Zejście ze wzgórza też było trudne. Zjechanie stąd jest bardzo niebezpieczne, sporo nierówności, głębokich dziur, wertepów i przede wszystkim strome zbocze.
Gdy znalazłem się na dole, średnia spadła do 19 km/h. Postanowiłem jeszcze odwiedzić Santok, gdzie znajduje się wieża widokowa na jeszcze wyższym wzgórzu.
Wspinaczka na to wzgórze była już trochę łatwiejsza, łagodniejsza droga i trochę mniej stromo. Można było podjechać trochę rowerem.
Wieża zwana jest jako baszta. Została wybudowana przez hitlerowców w celach propagandowych. Obecnie jest własnością prywatną jakiegoś gorzowskiego poety.
Tu też jest ukryta skrzynka, która była moją pierwszą znalezioną skrzynką w życiu. Wzorowałem się troszkę na niej przy chowaniu swojego kesza w Czechowie.
Baszta w Santoku © PDX

Widok ze wzgórza naprawdę imponujący, dobrze widać Santok i miejsce zetknięcia się Warty z Notecią.
Santok - widok ze wzgórza © PDX

Przy baszcie jakieś ławeczki, na których można odpocząć. Bardzo fajne miejsce.
Zjazd ze wzgórza też niebezpieczny, ale nie aż tak jak w Czechowie. Zjechałem pilnując ciągle w tym czasie hamulców.
Jeszcze odwiedziłem przeprawę promową w Santoku. Nie ma żadnych tablic informacyjnych, prom stoi w miejscu pusty. Przy muzeum jest tabliczka ''obsługa promu'', więc chyba tam trzeba zapytać o przeprawę.
Przeprawa promowa w Santoku © PDX

Powrót tą samą drogą, tym razem pod wiatr. Ogólnie bardzo ciekawa okolica, można się powspinać i podziwiać widoki.


Dane wyjazdu:
84.69 km 1.50 km teren
03:39 h 23.20 km/h:
Maks. pr.:43.90 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Dalsze - kościół, lapidarium i jezioro

Niedziela, 5 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 1

W ostatnich dniach pogoda była dziwna. Jak się chmurzyło, to albo lało, albo nie. Trudno było to przewidzieć. Dziś po burzy na niebie nie było żadnych groźnych chmur, więc wyruszyłem w trasę.
Celem wycieczki była miejscowość Dalsze pod Myśliborzem. Widziałem nazwę tej wioski na wielu drogowskazach w gminie Lubiszyn i przy starej drodze nr 3. Dowiedziałem się, że jest tam dość ładny kościół oraz lapidarium obok niego. Postanowiłem też odwiedzić pobliskie jezioro Dalesz.
Chmurzyło się trochę, ale chmur groźnych nie było, zero grzmotów i ulew, miałem farta. Droga dojazdowa podobna do tej do pomnika lotników, tylko tym razem nie odbiłem w bok w las, tylko pojechałem dalej asfaltową drogą. Towarzyszył mi też chłodny wiatr i przyjemny zapach mokrego lasu.
Dojechałem do Dalszych, tuż przy drodze kościół gotycki. Bardzo ładny, robi wrażenie.
Kościół w Dalszych © PDX

Kościół w Dalszych © PDX

Podobno cmentarz przy kościele uległ dewastacji, ale podczas odbudowy kościoła
natrafiono na stare niemieckie płyty nagrobne i krzyże. Umieszczono je w jednym miejscu, tworząc lapidarium.
Lapidarium w Dalszych © PDX

Lapidarium w Dalszych © PDX

Lapidarium w Dalszych © PDX

Po zwiedzeniu lapidarium wyszło słońce i z biegiem dnia stopniowo się rozpogadzało. Ruszyłem dalej w kierunku jeziora.
Znalazłem jeziorko, obok którego jest też miejsce na ognisko. Brzeg jest mocno zarośnięty i zalany, więc bardzo dobrego widoku nie ma.
Jezioro Dalesz © PDX

Przy jeziorze jakaś łódka...
Jezioro Dalesz © PDX

No i ruszyłem w drogę powrotną, która była taka sama jak dojazd. W Wysokiej zrobiłem sobie postój i poczytałem tablicę o jakimś ''jelenim szlaku rowerowym''. Zapowiada się ciekawie. Być może skorzystam z niego.
Dalszy powrót tradycyjny.


Dane wyjazdu:
81.73 km 27.00 km teren
03:59 h 20.52 km/h:
Maks. pr.:52.22 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Puszcza Notecka - znalezienie skarbu i walka z piachem

Środa, 1 sierpnia 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 0

Dzisiejszym celem była skrzynka geocache schowana w Puszczy Noteckiej. Skrzynka wyróżnia się tym, że nie jest umieszczona w jakimś atrakcyjnym historycznym miejscu, tylko po prostu zachęca do leśnej turystyki w ciszy i spokoju. Jeździłem już kilka razy po Puszczy Noteckiej i dość dobrze mi się tu jeździło, więc dziś też tam pojechałem.
Pogoda była ok.
Dojeżdżam przez Santok do skrzyżowania z drogami na Murzynowo i Lipki Wielkie. Ja jednak pojechałem prosto, w głąb puszczy. Miałem wgraną dość szczegółową mapę dróg, więc nie zgubiłem się.
Nie było nic zbyt ciekawego do focenia, to po prostu zrobiłem zdjęcie leśnej drogi.
Leśna droga - okolice Jezierc © PDX

Jadę obok małej osady - Jezierce, polecam tutejszy stary cmentarz poniemiecki, jednak nie chciało mi się go dziś odwiedzać.
I tak kręcę przez lasy, dość komfortowo się jedzie, dopiero potem bardzo piaszczysty odcinek. No ale jakoś go pokonałem i spotkała mnie miła niespodzianka - równa droga asfaltowa w środku puszczy. Przy skrzyżowaniach były głazy informujące o tym, gdzie prowadzi droga. Ja jechałem w kierunku Krobielewka. Jednak musiałem później zboczyć z ładniutkiej drogi i udać się w kierunku kesza.
Dojeżdżam w okolice skrzynki. Pole pełne krzaków i ściętych drzew obok tych krzaków. Koło jednego z tych pni, które są do siebie bardzo podobne, była ukryta skrzynka. Nie było tak łatwo, ale miałem ze sobą zdjęcie i analizowałem położenie krzaków względem każdego z pni. I udało się. Skrzynkę trochę trudno było wykopać, dobrze, że miałem ze sobą saperkę. Był to słoik przykryty plastikową miską. Jedynym fantem w środku były wykałaczki. No to wpisałem się do logbooku, włożyłem brelok i wziąłem wymienione wcześniej wykałaczki.
Puszcza Notecka - okolice Świniar © PDX

Zakopuję skrzynkę i jadę dalej. Masakryczne drogi pełne piachu. Piach to mój największy rowerowy wróg. Sporo męki, prowadzenia roweru obok siebie, nieźle się wnerwiłem. Gdy zobaczyłem pierwsze zabudowania wioski Świniary, ucieszyłem się. I to już koniec przeprawy przez puszczę. W wiosce przywitał mnie bruk, nie najlepsza nawierzchnia, ale zdecydowanie lepsza od piachu. Potem już asfalt, droga nr 199 Międzychód-Skwierzyna. Ładna droga w dobrym stanie, kawałek obok drogi rzeka Warta, którą czasem widać podczas jazdy tą drogą.
Docieram do Skwierzyny i powrót do Gorzowa przez Rakowo i Deszczno. Słońce powoli zachodziło i było czuć chłodny, bardzo przyjemny, wieczorny powiew wiatru. Dodam jeszcze, że widziałem też jakiegoś kolesia z rowerem takim samym jak mój.